tanczaca dziewcz 2

źródło

 

„Motywacja wewnętrzna i zewnętrzna nie wspierają się nawzajem – one ze sobą rywalizują. „Chcę” i „muszę”rzadko występują razem. (…) Można zepsuć prawie każdą przyjemność robiąc z niej obowiązek.”

(Agnieszka Stein, psycholog, autorka „Dziecko z bliska” – str 34, współtwórczyni strony DzikieDzieci.pl).

Czasem czegoś bardzo chcę i do tego dążę, marzenie zaczyna się urzeczywistniać, sen staje się niemalże jawą, już dotykam tego, już prawie mi się udało, mam to na wyciągnięcie ręki i ….

Wtedy okazuje się, że nie zauważyłam, że pod nogami zmieniło  się podłoże i żeby tam dojść trzeba zwolnić, z uwagą stawiać stopy, by nie poślizgnąć się i nie wpaść w błoto.

Czyżby tego błota tam wcześniej nie było?

Ależ było!

Tylko, że skupiona na celu nie rozejrzałam się dokładnie i nie zbadałam podłoża.

I wówczas zaczyna nużyć mnie ta ścieżka, zaczynam denerwować się i męczyć. Przy każdym kolejnym kroku powtarzam sobie: muszę iść dalej, nie mogę zawrócić, muszę dojść do tego cholernego końca, przecież jest tak blisko. I zaczynam być dla siebie poganiaczką, która smaga się rózgą i pilnuje, by nie marnować czasu na przerwy. No bo przecież cel blisko!

A co by się stało, gdybym zatrzymała się i rozejrzała wokół? Może zauważyłabym światło? Albo innego człowieka, który też się zatrzymał?

A co by się stało, gdybym zrobiła parę kroków w tył? Może zauważyłabym, że po drodze jest jeszcze większy i lepszy obłok, który minęłam wpatrzona w swe stopy?

„Odpływam” dziś w tym swoim pisaniu i zamiast o konkretach piszę o obłokach szczęścia 😉

ALE!

Pomogło mi to zwizualizować coś, o czym często zapominam. Jeśli moje „chcę” zamienia się z jakiegoś powodu w „muszę” i uda mi się to wyłapać, to jest to ZNAK dla mnie, że po drodze podziało za dużo się podziało.

Straciłam wewnętrzną motywację i stałam się swoją Radą Nadzorczą kontrolującą wyniki, albo dyrekcją sprawdzającą statystyki i wydajność swojego teamu, czyli siebie samej.

 

Wtedy mówię STOP!

I zwalniam, nabieram dystansu, łapię oddech, wsłuchuję się w siebie, rozglądam wokół, obserwuję bliskich i chłonę, chłonę, chłonę.

Zapisuję myśli i porządkuję je. Badam, obwąchuję, macam i sprawdzam, o czym zapomniałam, gdzie, kiedy i dlaczego moje „chcę” zostało wyparte przez „muszę”.

I tak długo mielę to w sobie, tak długo prowadzę mediację między tymi dwoma stronami, aż uda mi się „muszę” przekabacić i przeciągnąć na drugą stronę barykady.Wtedy „muszę” wtapia się w „chcę” i ogarnia mnie wewnętrzny spokój. Wszystko wraca do normy, łapię RÓWNOWAGĘ i mam poczucie, że jestem Panią Swojego Życia i swoich decyzji.

Przynajmniej dopóty, dopóki znów się nie zacznę przymuszać, forsować, czy poganiać. 😉

To nie jest idylla. To praca nad sobą, świadoma i konsekwenta, dotycząca każdej praktycznie dziedziny życia.

Być może żachniesz się zaraz, że nie da się tak zrobić, że to nierealistyczne dyrdymały.

Być może masz rację. A być może nie.

Weźmy przykład pracy zawodowej.

Można powiedzieć:

„Nie lubię mojej pracy, ale muszę do niej chodzić, żeby zarabiać pieniądze i godnie żyć

A można poszukać pozytywnych stron i zaakceptować te aspekty, które nie do końca nam odpowiadają. I można powiedzieć np tak:

„Akceptuję moją pracę, bo dzięki niej, żyję na takim poziomie, na jakim chcę żyć. „

I tym zdaniem wskakuje się na inny poziom, otwiera się drogę do radości życia.

Inny przykład.

„Muszę posprzątać kuchnię zanim położę się spać. Nie mogłabym zasnąć, poza tym nie lubię zaczynać dnia od sprzątania”

A teraz posłuchaj tego:

„Chcę jeszcze posprzątać kuchnię, żeby mieć spokojny sen i komfortowy poranek, bo lubię zaczynać dzień w wysprzątanym miejscu.”

Poczułaś tę drobną różnicę?

Zdanie drugie ma w sobie ładunek pozytywny – chcesz i lubisz – ta pozytywna energia jest w Tobie i nią emanujesz . Pierwsze zdanie jest przeciwieństwem drugiego – kilka razy negujesz i zmuszasz się do zrobienia czegoś, co tak naprawdę miało być źródłem radości.

I może jeszcze taki przykład.

Dziecko ciągnie Cię za rękaw, mamo pobaw się ze mną, mamo poczytaj mi.

A Ty patrzysz na tę stertę prania, albo stos papierów do uporządkowania i mówisz mu:

„Pobaw się sam/a, masz tyle zabawek, nie nudź, nie mam teraz czasu, później pobawię się z Tobą, muszę teraz poskładać to pranie / uporządkować te papiery.”

(O, jak ja dobrze znam podobne sytuacje!)

A można powiedzieć np. tak:

Wiesz, chciałabym najpierw poukładać pranie, potem będę mieć czas na zabawę. Pogadajmy chwilę, szybciej mi pójdzie. Albo narysuj mnie, jak składam pranie. Może tak być?”

W drugim zdaniu dajesz dziecku komunikat, że też masz jakąś potrzebę teraz i że szukasz rozwiązania, jak pogodzić Wasze różne potrzeby. Pozostajesz otwarta na relację i jego propozycję komunikując jednocześnie, co jest dla Ciebie ważne i ucząc dziecko szacunku do potrzeb innych ludzi.

A możesz stwierdzić, że pranie poczeka i chętnie spełnisz prośbę dziecka, bo masz poczucie, że faktycznie mogłabyś poświęcać mu więcej uwagi, bo rodzina jest dla Ciebie najważniejsza. Wtedy powiesz np:

„Ok, chętnie zrobię sobie przerwę na zabawę z Tobą, dawno nie graliśmy razem. A potem chciałabym skończyć to, co zaczęłam, bo tak lubię.”

Albo jeszcze taki przykład z życia. Miałaś ciężki dzień, spóźniłaś się do pracy, wylałaś kawę na biurko koleżanki, cudem uniknęłaś wypadku na drodze w drodze do domu i dostałaś mandat. Chce Ci się płakać, marzysz o relaksującej kąpieli w wannie i świętym spokoju. W domu chaos, dzieci odrabiają zadanie i potrzebują Twojej pomocy. Oczywiście zrobiło się późno, więc zamiast do wanny wskoczyłaś pod prysznic, by jak najszybciej pójść spać. W łóżku czeka na Ciebie partner i Ty wiesz, że jego i Twoje potrzeby są w tym momencie totalnie różne.

Możesz udawać, że nie odczytałaś sygnałów i pójść ostentacyjnie spać w milczeniu, albo warknąć:

„Nie masz na co liczyć! Jestem wycieńczona, a Ty jak zwykle myślisz tylko o sobie.”

Możesz też powiedzieć mu szczerze, bo przecież go kochasz i lubisz się z nim kochać:

„Miałam ciężki dzień.

Jestem kłębkiem nerwów i padam z nóg.

Przytul mnie mocno i rozmasuj kark.

Chcę, żebyś pomógł mi się rozluźnić”

Jest bardzo prawdopodobne, że seksowny masaż będzie miał jeszcze bardziej seksowny ciąg dalszy. Choć równie dobrze może skończyć się po prostu spokojnym snem w ramionach ukochanego. Jeśli temat Cię zainteresował, polecam zajrzyj na strony ekspertek: tutaj i tutaj.

Ważne jest, wg mnie, zatrzymanie się w biegu do celu (czyli do snu), zauważenie kogoś obok i jego potrzeb oraz zakomunikowanie swoich potrzeb. ROZMOWA na takim poziomie buduje DOBRĄ RELACJĘ i daje RADOŚĆ ŻYCIA.

No właśnie – bądźmy dla siebie dobre, dbajmy o swoje potrzeby i doładowujmy się małymi radościami. Dolce Vita jest w zasięgu każdej z nas. Zatrzymajmy się i tańczmy z intencją, by MUSZĘ zmieniło się w CHCĘ! 🙂

 tanczaca dziewcz 1źródło

 

A jak jest u Ciebie? Też tak masz, że „chcę” niepostrzeżenie zamienia się w „muszę”? A może jest odwrotnie? Jak sobie z Tym radzisz? Podziel się w komentarzu, lub napisz do mnie: gabriela@kobiecasila.pl. Twoje spostrzeżenia są dla mnie cenną inspiracją, bardzo Ci za nie dziękuję. A do czego lubisz tańczyć? Podrzuć swoje propozycje, moją jest ta piosenka Jovanottiego, lubię słuchać i oglądać tego pozytywnego wariata. 😉